Dziś post będzie z telefonu. Mam nadzieję, że mi się uda go zamieścić bez problemu. W związku z nauką on line mój komp jest zajęty przez Młodego. Staram się zmobilizować, żeby usiąść po południu i coś napisać, ale jakoś słabo mi to wychodzi. Wbrew pozorom w obecnej sytuacji, gdzie czasu powinno być więcej, tak nie jest. Staram się jednak nie odkładać robótek na bok i powoli powstaje robótka. Jest to jednak testowy sweterek, więc chwilowo o nim nie mogę nic więcej napisać. Równolegle dziergam sweter dla córki, ale przyznaję, że idzie to dość powoli.
Kolor jest bardziej soczysty, limonkowy, wzór dość pracochłonny, ale o tym sweterku, mam nadzieję, że też niedługo napiszę. Jak tylko uda mi się go skończyć. Przeszkód mam w tym roku wiele.
Pierwszy to ogród, w którym spędzam większość wolnego czasu.
Niektóre kwiaty już pięknie kwitną, inne zakwitną za chwilę.
Jak na przykład ta piwonia, która już ma dużo pączków.
Krzew, którego nazwy nie pamiętam cudnie zakwitł i cieszy oko.
drugi taki sam jest dużo uboższy w kwiaty, ciekawe czy to wina złego przycięcia czy jakaś inna?
W tym roku niestety jakieś choróbsko dopadło moje różyczki, może to jakiś grzyb i oczywiście mszyce. Macie jakieś propozycje czym to spryskać?
Oczywiście uległam pokusie i zakupiłam dwa nowe drzewka ozdobne, na metkach widać, jak mają wyglądać w przyszłości. 😁
w prezencie od córki dostałam piękny rododenron
Jeszcze kilka starych kwiatów, które za chwilę zakwitną.
No i na koniec kawałek ogródka warzywnego, którego nie miałam już od jakiegoś czasu. Co ta izolacja robi z ludźmi 😅😅😅
Całą resztę wolnego czasu, kiedy nie koszę trawy i nie zajmuję się ogrodem poświęcam małemu misiowi, który mnie czasami odwiedza.
Maj mi tak szybko zleciał, ze nawet nie zauważyłam. Czasami zapominam nawet o koronawirusie i o tym co słychać na świecie. Ostatnio wybrałam się na zakupy i w drodze mi się przypomniało, że nie zabrałam maseczki. Dobrze, ze w samochodzie leży zawsze jedna zapasowa. W trosce o swoje zdrowie nie oglądam żadnych wiadomości i czasem jestem bardzo do tyłu z tym co się dzieje poza moim podwórkiem. Wieczorem siadam i mam siłę na przerobienie dosłownie kilku rządków swetra. Niecierpliwie czekam na ciepły czerwiec i powrót do normalności.
Zaglądam na Wasze blogi i jestem pełna podziwu dla tempa w jakim powstają Wasze prace, nie mam pojęcia dlaczego mi tak ostatnio powoli idzie, zapał jakiś mniejszy czy co....? Może cy...co.... ;)
Bonito día para ti
A to każdemu jakoś tak czas przez palce umyka nie wiadomo gdzie i kiedy ;) W ogrodzie można wypocząć i haha się narobić świetne nabytki i ten różowy cudo - żarnowiec. Sweterek wierze na słowo że żywa limonka pomału powstanie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam no i jest mała pociecha niech sie chowa zdrowo
A widzisz Beatko żarnowiec, zapomniałam ;) Wiem, ze masz piękny ogród, może coś podpowiesz w sprawie różyczki, która mi choruje, ma brązowe plamy na łodydze?
UsuńTeż powoli idą dzierganki a czas nie wiadomo gdzie się chowa.Twoje swetry zawsze są piękne.Maluszek uroczy,no mój też.Takie słodziak.Na mszyce to na litr wody 1 łyżeczka sody oczyszczonej ,1 łyżka oleju ,1 łyżeczka płynu do mycia naczyń.Trzeba spryskać co kilka dni.Możesz też na tarce zetrzeć szare mydło i połączyć z wodą.Wywar z czosnku też dobry.Polecam też skórkę z 2 greifrutow pogotować w wodzie i rozcieńczyć 1 do 1 otrzymany wywar.Rozcienczona gnojowka z pokrzywy 1 do 10 dobra na zarazy i mszyce.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ula za te porady, zaraz przetestuję tą opcję z sodą. Na te dziergawki to chyba jakiś malutki zastój się zrobił, a maluszki niech się chowają zdrowo, pozdrawiam 😁
OdpowiedzUsuńOgród pięknie kwitnie. Widać, że lubisz w nim spędzać czas. Na choróbska nic nie doradzę, bo się na tym nie znam. A co do dziergania, to nie ma co się martwić tempem. To normalne, że czasem idzie wolniej, a czasem szybciej :) Maluch - słodziak.
OdpowiedzUsuńRenatko bardziej lubię siedzieć i patrzeć na kwiaty 😉ale sądzić nowe też uwielbiam, zawsze wolałam spędzać czas w ogrodzie niż w domu 😁
UsuńMnie się również wydaje, że teraz wcale tego czasu nie ma więcej. hehe Kolor sweterka dla córki bardzo ładny, a zdjęcia z ogrodu zawsze cieszą. Fajnie, będziesz miała swoje warzywka, to naprawdę fajne. :) Pozdrawiam cieplutko. :)))
OdpowiedzUsuńMnie się nie wydaje, ja to wiem 😅 już się nie mogę doczekać, aż wszystko będzie po staremu, a ja wrócę do swojego rytmu dnia, pozdrawiam
UsuńOgrodek sliczny, to straszny pochlaniacz czasu, ale jak oko( i dusze) cieszy! Moje roze w ubieglym roku chore byly i probowalam przerozne domowe sposoby, ale niestety nic nie dzialalo, dopiero jak chemia je potraktowalam to sie jakos pozbieraly. W tym roku juz sie nie bawilam w mieszanki tylko od razu jak tylko pierwsze plamki sie pojawily potraktowalam je chemia. Chaialam ekologicznie,ale to nie zawsze sie da....
OdpowiedzUsuńTo prawda, czasami nie wystarcza domowe sposoby, za późno zauważyłam te zmiany i obawiam się że trzeba będzie użyć chemii, ale spróbuję jeszcze domowych środków.
UsuńOgród śliczny. Swoje róże pryskam co dwa tygodnie raz na mszyce raz na choroby grzybicze i pomaga. Polecam Decis na mszyce. Żadne naturaalne specyfiki się nie sprawdzają niestety. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBasiu co dwa tygodnie to często, a jak grzybica już jest to się cofnie po pryskaniu, bo nie bardzo bym chciała obcinać chore pędy. W tamtym roku były piękne te róże i nie miałam problemu, dlatego nawet nie zwróciłam uwagi, że coś jest nie tak.
UsuńU mnie się cofnęło i róże uratowałam ale muszę pilnować oprysków.
UsuńDziękuję za tą informację, tzn ze jest nadzieja, jak tylko przestanie padać to zadziałam w temacie 🙂
Usuń